sobota, 28 kwietnia 2012

MAGICZNA LICZBA

- Masz.
- Co to?
- Zobacz.
Moim oczom ukazał się jakiś formalnie wyglądający kawałek papieru formatu A4. Wniosek o dowód. Nadszedł mój czas. Uśmiechnęłam się głupkowato.
- I co się cieszysz? Że będziesz stara, a za niedługo będziesz płacić podatki?
Nie chciałam wspominać Tacie o korzyściach typu wstęp do klubów czy możliwość kupienia sobie piwa w sklepie. Pomruczałam tylko: tak, rzeczywiście. Pora napisać testament i wykupić miejsce na cmentarzu, o ile zechcą pochować na nim taką bezbożnicę. A w poniedziałek kupię wiadro kremu przeciwzmarszczkowego. Albo najlepiej każę się zabalsamować, tylko poproszę, żeby zostawili mi mózg, resztę mogą wypchać watą.

Życzenia od Mojego Chłopaka: "(...) i żebyś weszła jak najlepiej w dorosłe życie, bo uwierz mi, nie jest to takie fajne, jak na początku wygląda".

Życzenia od kolegi, który osiemnastkę ma już parę miesięcy za sobą: "(...) powodzenia przy zdawaniu na prawo jazdy. Nie żebym Cię straszył, ale to będzie okropne..."

Wczorajsza wizyta u fotografa: "zdjęcie do dowodu robi się przed osiemnastką, póki jeszcze nie ma zmarszczek". Oprócz tego, usłyszałam także, że może mi zrobić retusz. Może już wyglądam na starą.

Wszystko to bolało. Nie pomogło nawet to, iż ludzie tak mówiący szczerzyli się szeroko, jakby chcieli mi powiedzieć, że da się przyzwyczaić. Ale mimo to, bolało. To było jak tort czekoladowy, po którym pozwolono Ci oblizać miskę, ale właściwego torta nie możesz nawet dotknąć. Możesz tylko czuć na sobie jego wzrok, który krzyczy "zjedz mnie" i czekać, aż przyjdą goście i się do niego dobierzesz. To było jak młodszy brat, gdy zmierzasz do toalety podążając za głosem pęcherza, a on nagle Cię wyprzedza z okrzykiem "muszęęęę sikuuuu!!!!", a po zamknięciu drzwi i charakterystycznym odgłosie przesuniętej zasuwki dodaje "i kupę też". A toaletę masz jedną. Tak. To właśnie taki ból.

Myślałam, że moje życie właśnie się zaczyna, a wszyscy starsi ode mnie (tylko starsi, gdyż moje młodsze koleżanki są o tyle kochane, że cieszą się razem ze mną) traktują mnie, jakby właśnie zdiagnozowano mi nieuleczalną chorobę, na którą mam umrzeć za trzy dni. A może to test? Rytuał przejścia, o którym człowiek dowiaduje się w dzień po osiemnastych urodzinach? Sprawdzian odporności psychicznej?

Mój organizm źle znosi wejście w dorosłość. Jestem chora. A po południu rodzinne świętowanie. Nie zniosę tego hałasu i ciągłego uśmiechania się. Czuję się jak przeżuta i wypluta przez wielkiego, tłustego hipopotama. Mam nawet pewną teorię: w mojej głowie właśnie palą na stosie wewnętrzne dziecko, stąd ta temperatura. Mam nadzieję, że jednak nie. I zrobię wszystko, by to dziecko nigdy z mojej głowy nie wyszło, bo wiem, że wtedy diabły, które tam siedzą, wymienią zamki na takie, którym żaden ślusarz nie da rady. Dlatego, mimo że w mojej głowie na kotłach, w których wrze smoła, gra orkiestra, mam zamiar za chwilę wyjść z domu, bo piękny dziś dzień.

2 komentarze:

  1. Dowód osobisty, prawo jazdy czy prezenty oznaczone hasłami "Z okazji 18stych urodzin..." nie są przepustką do lepszego czy gorszego życia. Nie są magicznymi kartami, która zamienią Cię 'w dorosłego'. Prawdą jest, że od dnia otrzymania dowodu masz trochę inne/więcej praw i obowiązków, ale...co z tego? Jeśli sama będziesz tego chciała to wewnętrznego dziecka nikt w Tobie nie zabije. A już na pewno nie jakieś plastikowe prostokąciki.
    Nie zmieniaj się. Tyle.
    Stara będziesz się mogła czuć jak będziesz przechodzić menopauzę ;)
    Miłego wieczoru, pozdrawiam;
    Kokosanka

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę bardzo podobnie, problem w tym, że wszyscy mnie straszyli. Ale jestem osiemnastolatką już cały dzień i jeszcze niebo mi na głowę nie spadło :)

    OdpowiedzUsuń