piątek, 11 maja 2012

PO NASZEMU ZAWSZE LEPIEJ

Oglądałam wczoraj program o małpach. O małpach pełniących funkcję domowego pupila. I o ludziach, którzy te małpy wychowują. Jak pisałam wcześniej, człowiek wychowuje nawet żywopłot w przydomowym ogródku, przycinając go. Różnic między żywopłotem, a małpą jest wiele, ale jedna znacząca. Roślinki nie gryzą (oprócz zielonych potworów z filmów fantasty). Za to małpy owszem. Karą jest usunięcie zębów. W odwecie, małpa gryzie bez zębów (czytaj: wywołuje potworne siniaki). Wtedy oszpecona małpka trafia do schroniska dla małpek, gdyż na wolności absolutnie nie jest w stanie przeżyć. A wszystko z powodu dziecinnej zachcianki.

Ażeby któregoś z tych apodyktycznych ludzi kiedyś któraś z małp porządnie użarła. Żeby przygryzła mu aortę, połamała żebra. Zrobiłoby się trochę szumu, media dostałyby swój gorący temat, aż w końcu, być może, ktoś mądry u szczytu społecznej drabiny, zmieniłby prawo i zakazał hodowli, a raczej niańczenia małp. Dlaczego niańczenia? Ponieważ jest to główna przyczyna  podjęcia decyzji o umieszczeniu we własnym domu dzikiego stworzenia . A zazwyczaj jest to dom kobiety w średnim wieku, która ma dorosłe dzieci i znów pragnie pobawić się w mamę. Po co czekać na wnuki, gdy od zaraz (a konkretnie od wcale niemałej kwoty) można dostać śliczne, małe zwierzątko, zmieniać mu pieluszki, ubierać i bawić się z nim. Szkopuł w tym, iż po trzech latach słodkie maleństwo zmienia się w szalejącego potworka. Wrażenia podobne, jak wychowywanie dziecka z ADHD. Warto dodać, że zwierzątko takie żyje 40 lat.

W cywilizowanym świecie nie ma zrozumienia dla braku ucywilizowania. Polega to na poszukiwaniu żywych zabawek, odbieraniu im wolności, często życia. Bestialskie zachowania typu pies wyprany w pralce, powieszony na gałęzi czy spalony żywcem to coraz częstsze przypadki. Oprawcy zwierząt, jak dla mnie, to bezduszne kupy mięśni, poprzetykane żyłami i tętnicami połączonymi z pompą rozprowadzającą, bo nie można nazwać tego sercem. Uratowałam życie czterem psom. I z niczego nie jestem tak dumna, jak z tego faktu.

Ulubione zajęcie cywilizowanego to wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Nie tylko zwierząt. Mam na myśli także ingerencję w kulturę i religię "dzikich" plemion. Dziś, a także kiedyś: są i dzisiejsi konkwistadorzy, jest i dzisiejsza inkwizycja. Pytanie tylko: która ze stron, "dzika", czy cywilizowana jest heretykiem?

2 komentarze:

  1. Nigdy nie zrozumiem tych bezrozumnych znęcaczy nad zwierzętami, ale wiem jedno: nie ma złych ludzi. I choć krew mnie zalewa, gdy słyszę o takich ludziach, to wiem, że to co robią, to suma tego, co dostali. A to, co dostali, to suma tego, co dali. I mamy koło Dharmy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się nie zgodzić. Zło tworzy zło, niestety.

    OdpowiedzUsuń