czwartek, 7 czerwca 2012

SYNDROM KŁAPOUCHEGO

"Kiedy spytają cię, jak się masz, odpowiedz po prostu, że wcale." Jeśli nic Ci nie mówi ów cytat, sytuacja powinna wyklarować się po przeczytaniu tego: "I nie zapominaj, że choć odzyskanie zapodzianego ogona sprawi ci ogromna radość, natychmiast zostaniesz na nowo przybity – do ogona właśnie." Przypuszczam, że już wiesz. To Kłapouchy. Postać, którą znają miliony dzieci (i nie tylko dzieci). Nie oznacza to jednak, że ją kochają. I to z powodu roli nie czarnego, a smutnego charakteru. Skrajny pesymista w wesołej o kolorowej bajce dla dzieci. Nie na miejscu? Moim zdaniem, wręcz przeciwnie.

Zastanawia mnie, czy takie oddziaływanie na psychikę dziecka jest dobrym pomysłem. Z pewnością kształtuje  wrażliwość, a to bardzo duży plus. U mnie miało to także inne skutki. Zdarzało mi się płakać z powodu smutnego Kłapouchego, niechcianego Brzydkiego Kaczątka, czy nawet Pszczółki Mai, która w zakończeniu wieczorynki pływała na wielkim liściu. Nie mam pojęcia, co smuciło mnie w ostatnim przykładzie, lecz z opowieści rodziców wiem, że zawsze w tym momencie piosence z telewizora wtórował mój donośny ryk. Obecnie jestem chyba nadwrażliwa. Szczególnie na cierpienie niewinnych. Na swoje problemy potrafię krzyknąć, potrafię je spoliczkować. Nie mam pojęcia czy jest to wyłącznie kwestią charakteru, czy może fakt, iż w fazie kształtowania się mojej psychiki, znany mi był Syndrom Kłapouchego.

To trochę jak hartowanie. Zamiast wyrzucić pięcioletnie dziecko z domu na mróz i zamknąć drzwi, by poznało, czym jest cierpienie czy smutek, pokazuje się mu bajkę. To w końcu lepszy wariant, a dziecko trzymane pod kloszem, na które się dmucha i chucha, nie wyrośnie na altruistę. Nie próbuje napisać poradnika dla rodziców. Nie mam doświadczenia w tej kwestii, ani nie chcę nikomu narzucać sposobu wychowywania.

Dziękuję twórcom bajek, autorom baśni i wszystkim innym, którzy mieli na tyle oleju w głowie, by oprócz magicznego, kolorowego świata (który musi być obecny w świecie pięciolatka) pokazali mi smutek i nauczyli mnie współczuć. Bo uważam tak, jak Kłapouchy : "Jest dostatecznie smutno, jeżeli samemu jest się nieszczęśliwym, ale jest jeszcze smutniej, kiedy wszyscy inni twierdzą, że też są nieszczęśliwi".

A na koniec wyborny żart mojego autorstwa: Jak nazywa się wymarzona impreza Kłapouchego? Balsam.

6 komentarzy:

  1. Żart skopiowany, znam go już od dawna. Tyle, że w postaci "Jak nazywa się impreza z jedną osobą? Balsam", bądź kreatywna i wymyśl coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli podaję do ogólnej wiadomości, że wymyśliłam o sama, znaczy to, że nie znałam tego wcześniej. Nie myśl, że odgrażam się za negatywny komentarz, ale myślę, że wytykanie bezsensownych błędów (tak jak literówka poniżej - domyślam się, że komentarz również Twojego autorstwa) jest mniej kreatywne, niż to, co robię, więc jeśli masz zamiar zaśmiecać mojego bloga głupotami, lepiej, żeby Cię tu nie było. Prosiłam o wytykanie błędów. Ale sensownych. Dziękuję, dobranoc.

      Usuń
  2. "Postać, która znają miliony dzieci (i nie tylko dzieci)."

    --> którą, a nie która

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie przyjmuj, tylko popraw, nie robię tego złośliwie. http://piszsuchary.pl/suchar/1108/jak-nazywa-sie-koles-ktory-idz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyglądało na złośliwe. Mam nadzieję, że rzeczywiście nie było. Nie jestem tu po to, by się użerać z ludźmi, którzy szukając zajęcia, psują mi nerwy.

      Usuń
  4. 43 year-old Physical Therapy Assistant Nathanial Marquis, hailing from Victoria enjoys watching movies like Red Lights and Knapping. Took a trip to Coffee Cultural Landscape of Colombia and drives a Rally Wagon 3500. w gore

    OdpowiedzUsuń