poniedziałek, 21 stycznia 2013

POD PRYSZNICEM BRZMI SIĘ NAJLEPIEJ

- W lubuskim odkryto trutkę w wafelkach.
- Ale ja chcę czekoladę.
- Trutkę na szczury.

Nie wiem czy miałam to odebrać jako próbę zniechęcenia mnie do jedzenia słodyczy czy delikatną aluzję 'wyglądasz jak szczur, więc nie ryzykuj'. Tak czy siak, Mama potrafi mówić dobitnie.

Niektórzy palą, inni piją, a ja po prostu wciągam słodycze jak fotomodelki brzuch, którego ja, o dziwo, wciągać nie muszę. Wciąganie jest jak najbardziej kompatybilne z moim organizmem. Póki co. Nałogi, uzależnienia, złe nawyki. Zwał, jak zwał. Byle nie zawał. Być może słodycze mnie załatwią. Ale, po pierwsze, póki mogę, wybieram tryskanie endorfinami. Po drugie, coś musi mnie załatwić.

Mam jeszcze jeden nałóg. Nazywany 'śpiewaniem pod prysznicem'. Ja śpiewam w wannie. Fakt: pod przysłowiowym prysznicem brzmi się najlepiej. I szczerze wątpię, by było to zasługą akustyki wnętrza i tym podobnych. To po prostu złudzenie samotności, przypływ odwagi i przekonanie, że potrafię. Nikt nie widzi (co nie znaczy, że nikt nie słyszy) wyzwala z moich strun głosowych energię i swobodę. Jak brzmi swoboda, wie każdy mieszkaniec mojego domu. Moje rumieńce na twarzy są nasączone wstydem do granic możliwości, gdy po takim rozwiązłym koncercie wpadam na kogoś pod drzwiami łazienki.

Na taki akt swobody (mówię o człowieku trzeźwym i stosunkowo normalnym) można się zdobyć jedynie we własnym domu. O, nie raz zawstydziłabym Beyonce. Przed własnym lustrem wygląda się najlepiej. Nawet w męskich gaciach. Próbowałam wczoraj.

Nawet po zjedzeniu tony słodyczy. Albo dwóch. Dzisiaj może wciągnę trzy.

6 komentarzy:

  1. Ale jak to mówią: "Śpiewać każdy może" :)

    Pozdrawiam, no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny blog ;) Zapraszam do mnie na nowy rozdział http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja lubię też śpiewać kiedy muzyka leci głośno ;D nie słychać mnie, a mam wrażenie, że świetnie mi to wychodzi ;D


    Jak tam szafa? Posprzątana? :)

    OdpowiedzUsuń