piątek, 12 lutego 2016

- - -

Jak każdy szanujący się aspołeczny student chciałam dziś tylko usiąść sobie cichutko w kącie mojego siedzienia i wyciągnąć notateczki. W napchanym do granic Mordoru przedświątecznym autobusie, gdzie każdy mówił tylko "Wesołych Świąt" i "... no a tacie kupi się jakieś skarpetki...tak... tak, dziadkowi też" było tylko jedno jedyne wolne miejsce, tuż obok przeuroczej dziewczyny w różowym sweterku z kołtunem na głowie.

Siadać, nie siadać, siadać nie siadać, siadać na podłodze... SIADAĆ. Klap.
No i po robocie.


- Dokąd jedziesz?
No nieeeeee. Czy mówi do mnie? Patrzy się! Dlaczego ona do mnie mówi. Nie mów, nie mów
- Dokąd jedziesz?
- Do Świebodzina.
- Zamieńmy się, wysiadam pierwsza. Będzie mniej zamieszania. Będzie szybciej. Nie bedę musiała się przeciskać. Zawsze takie zamieszanie jak się ludzie w autobusie przeciskają, a pan kierowca to tak mądrze zrobił i porozdzielał te bagaże, ci co do Zielonej Góry to po prawej stronie autobusu wkładają bagaż, ci, co dalej jadą to po lewej, bardzo mądre, przepychać się nie trzeba. Szybciej hihihi będzie, zamieńmy się.

To był moment w którym niczego od wszechświata nie pragnęłam, CHCIAŁAM NA PODŁOGĘ.
Tyle dobrego, że dzięki temu usiadłam przy oknie. Będę mogła się w nie patrzeć na takie różne interesujące rzeczy.

I tym oto sposobem, włócząc się przez zakorkowany Wrocław, poznałam wszystkie miejsca, w których pracowała, w których chciała pracować, wszystkie autobusy, którymi jeździła do pracy, każde mieszkanie, które wynajmowała i które chciała wynajmować, ale nie bo umowa w pracy na miesiąc, a jak się nie podoba, to znajdziemy kogoś innego na twoje miejsce, także przyszłam pierwszego każdego miesiąca i nie wiedziałam czy wciąż pracuję, czy nie, ale musiałam przyjść, bo gdzie pracę znajdę, płacili mało, ale w zasadzie to lubiłam taka pracę, ale szukałam innej, ale gdzie ja inną pracę znajdę, pracowałam i chodziłam na przerwy, a tak w ogóle to musi tak być, że co cztery godziny w pracy masz przerwę, wiesz?

Selektywni antagoniści receptorów alfa adrenergicznych stosowani w leczeniu prostaty.
- Wyobrażasz sobie, co 4 godziny musiałam iść na przymusową przerwę.
Pochodne chinazoliny...
- Wiesz? Musiałam iść, wiesz?
Łagodny przerost gruczołu krokowego ...
- Ej, wiesz?

I szlag. I po Świętach.

I przez resztę trasy musiałam udawać, że wiem różne rzeczy, nawet jeśli ich nie rozumiałam czasami, to i tak wiedziałam, bo z reguły niemiła nie bywam, jeśli już to tylko w głębi serduszka, tam potrafię być niemiła czasem, ale tak, żeby było widać to nie, bardzo sympatyczna jestem.

I załamałam ręcę i oczy swe ku niebiosom wzniosłam, a duch mój unosił się gdzieś ponad bezwładnym ciałem. Wyobraźcie sobie, że na Leśnicy był korek. Taki jak stąd do Bram Niebieskich, WIECIE?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz