niedziela, 10 marca 2013

MARTA NISZCZY WSZECHŚWIAT CZYLI O LOTACH W KOSMOS

Mam nowe powody do narzekania, więc mogę pisać.

Buduję rakietę. Kupię dobrego kałasza, zabiorę go do mojej rakiety, wystrzelę się w kosmos i potraktuję śrutem wszystkie satelity i inne wynalazki odpowiedzialne za nadawanie programów sportowych. Kobieta przegrywająca z meczem to kobieta wygrywająca z Kosmosem.

Kobiety to wysłanniczki Kosmosu. Gdzie kosmos nie może, tam babę pośle. Dajmy na to, ma się wydarzyć wielka katastrofa. Leci taka Marta w swojej blaszanej rakiecie (jeszcze daleko nie zaleciała), po drodze uderza w drzewo, które z kolei przewracając się zrywa druty wysokiego napięcia, w całej Polsce nie ma prądu, systemy szaleją, banki tracą kontolę nad zabezpieczeniami. Okazja czyni złodzieja, Polacy kradną jeszcze większe i cięższe miliony, inflacja rośnie, krach na giełdzie rozprzestrzenia się na cały świat. Nie ma jedzenia, nie ma wody, ptaki przestają śpiewać, muchy przestają fruwać, politycy przestają gadać (nie tylko bez sensu, ale w ogóle), dinozaury zmartwychwstają i o, apokalipsa gotowa.

Nie powinnam pisać, jestem pod wpływem. Zjadłam trzy czekoladki z alkoholem.

Mam lepkie krople brandy we włosach. We włosach, które umyłam pół godziny temu. Zjedzenie czekoladki, która w środku ma cokolwiek, czym mogę się upaćkać i jednoczesny brak śladów owej substancji w moich włosach bądź na moim ubraniu wykracza poza moje umiejętności. Nie będę myć włosów drugi raz. Nie będę. Nie będę. Wytrzymam, gdy jutro jakiś skacowany imprezowić będzie chciał je powąchać. Albo ... polizać...

Idę umyć.

niedziela, 3 marca 2013

BEZTYTUŁOWY POST

Dręczą mnie, że nie piszę. Niech nie uczą ojca dzieci robić (co najwyżej mogą być przykładem, jakich dzieci nie robić). Nie jestem w stanie. W workach pod oczami mogę trzymać kartofle.

Jedni zauszczają włosy, inni brzuch. Ja chyba pomyślę nad brodą. Będzie pasować do image'u mędrca.

Słońce świeci. Jedyny czynnik, który jest w stanie mnie przywrócić do normalności. Na nowo wzbudza drzemiące we mnie pokłady niewyżycia. Cieszyć się trza. Skaczę i łeb telepie mi sie jak stare auto na post-zimowej drodze.

Proszę wybaczyć tej Pani, nie widziała Słońca już długo. Ta Pani już dziś nic więcej nie wymyśli.